piątek, 21 kwietnia 2017

Bionigree - serum oczyszczające do skóry głowy - Dzień drugi

Cześć!

W poprzednim poście pisałam, że zakupiłam i pierwszy raz użyłam serum oczyszczającego skórę głowy od Bionigree.  Efekt był taki, że poczułam różnice w czystości głowy, ale niestety, była po serum i mydle a z Allepo mocno podrażniona i szalała ze swędzeniem KLIK. A co wyszło podczas kolejnego użycia? O tym poniżej.


Drugi dzień stosowania Serum Oczyszczającego Bionigree:
Na drugi dzień rano było już dobrze. Skóra się uspokoiła i miałam nawet spokój. Włosy były niesamowicie przyjemne w dotyku. Postanowiłam, że drugi raz nałożę kosmetyk na godzinę. I tak też zrobiłam. O dziwo, tym razem uczucie chłodu i mrożenia było dużo mniejsze, zarówno podczas aplikacji i trzymania preparatu na głowie, jak i podczas mycia. Natomiast bardzo dziwnym uczuciem było suszenie ciepłym (nie gorącym, lecz ciepłym) powietrzem. Praktycznie do momentu, w którym włosy były suche, podmuch suszarki wydawał mi się zimny. Za pierwszym razem trwało to chwilę, ale drugi raz zdecydowanie dłużej.
Nie było jednak źle, skupmy się więc na działaniu serum.  Przede wszystkim produkt rewelacyjnie oczyścił mi skórę głowy. Wcześniej (przed zakupem serum) miałam tak, że we włosach wyczuwałam gdzieniegdzie coś jakby piasek, co w gruncie rzeczy zapewne było malutkimi, wysuszonymi pryszczykami, które po prostu odpadły. Dużo było ich szczególnie nad czołem, w strefie, gdzie mam kruche włoski w zakolach. Do tego czubek głowy był wiecznie nierówny (?). Nie wiem jak to nazwać, bo nie był to typowy zrogowaciały naskórek czy łuska, jednak miałam wrażenie, ze cos tam jest. Zniknęło. Mam na czubku głowy gładką w dotyku i zdrowa skórę.
Co więcej, bardzo denerwowały mnie twarde włosy tuż przy skórze. Nie wiem czy mnie dobrze zrozumiecie, ale kiedy przeczesywałam pasma palcami tuż przy skórze głowy, to wydawało mi się, że czuje każdy jeden pojedynczy włos, który wystaje mi z mieszka. Początkowo brałam to po prostu za włosy, które rosną grubsze niż zazwyczaj. Cieszyłam się, bo to oznaczało silniejsze pasma, ale jak wspominam, denerwowało, bo wydaje mi się, że to dodatkowo drażniło mi skórę. Obecnie jestem przekonana, że te zgrubienia, to był zwyczajnie oblepiony włos. Teraz klaczki mam miękkie na całej długości, nie wyczuwam już pod palcami pojedynczych włosów.

Czytając to może macie wrażenie, że ja o skórę głowy w ogóle nie dbałam. To nie tak, bo peelingowalam ją mechanicznie, używam delikatnych szamponów, fakt, ale i zdzieraki typu Dermena i Nizoral nie raz gościły na mojej głowie. Jak widać trzeba było jednak bardzo specjalistycznego produktu, aby skórę oczyścić naprawdę porządnie. Nawet na kamerze u trychologa skóra wyglądała na czystą.

Wracając do aplikacji serum po raz drugi i zmywania go z głowy – tym razem, tak jak wspominałam już w poprzednim poście, włosy umyłam szamponem micelarnym Pharmaceris.  Skóra pomarudziła troszkę po suszeniu i odpuściła. Na cały dzień i całą noc i cały kolejny poranek. Wczoraj nie aplikowałam serum, nie widziałam takiej potrzeby. Umyłam włosy zupełnie nowym szamponem z henną i będąc już drugi dzień po myciu – moja skóra jest spokojna! Mało tego, nieświadomie zastanawiając się nad kilkoma sprawami związanymi z…hahaha… nadzieniami do naleśników, podrapałam się dość mocno. Po czymś takim moja głowa zawsze reagowała pieczeniem i szczypaniem, uspokajała się po dobrych 20 minutach. A dziś? Drap drap drap… i spokój. SPOKÓJ!!! Zero pieczenia, szczypania i swędzenia.


W tym momencie, po dwóch aplikacjach jestem na prawdę zadowolona i pokładam pełne nadzieje w tym produkcie. Może będę mogła wrócić do normalnego funkcjonowania. Naprawdę. Wyobraźcie sobie, że nawet nakładanie maseczki na twarz to był wyścig z czasem, bo opaskę i koński ogon moje włosy wytrzymują max. 15 minut. Potem zaczyna się festiwal pieczenia, swędzenia i ból. Jakakolwiek klamra, której ząbek tylko lekko dotknie i ryśnie podczas ruchu głową mojej skóry, to dramat. Jakby mi ktoś na siłę coś w głowę wbijał. Za jakiś czas, kiedy będę wiedziała, że moja głowa się uspokoiła, spróbuję zrobić sobie kucyk na dłużej i zobaczymy.
Będę Was informować na bieżąco.

Poniżej zdjęcia po drugiej aplikacji serum i zmycia go po godzinie szamponem micelarnym Pharmaceris:




4 komentarze:

  1. Włosy masz cudne! a sam produkt ciekawy choć raczej się z nim nie poznam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdyby nie te problemy ze skórą, pewnie tez bym sie nim nie zainteresowała

      Usuń
  2. It looks like a great product!
    Nice blog (:

    CM | XIII.

    OdpowiedzUsuń
  3. piękne włosy, znam to serum, bardzo dobrze działa na mój skalp.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to znak, że post został przeczytany :) Zapraszam więc do dyskusji :)