Heyka.
Dziś o kosmetyku, którego w sklepie raczej nie idzie dostać. Jest to produkt, w który zaopatrzyłam się w internecie na Allegro - maska Tresemme Thermal Recovery, Intensive Repair & Rehydration.
Kosmetyk kupiłam, bo miałam taką fanaberię przy okazji kupowania kolejnego już opakowania psikacza z Tresemme, który chroni przed temperaturą, z którego jestem bardzo zadowolona. Miałam wcześniej 2 produkty tej firmy i nie zawiodły mnie, więc wobec tej maski miałam na prawdę spore oczekiwania, może nie tyle co do odżywienia, co do wizualnej poprawy ich wyglądu..
Produkt przyszedł do mnie w solidnym, plastikowym słoju - białym z czerwoną nakrętką. Wszystkie etykiety są po angielsku, ponieważ nie mamy w Polsce jako takiego dystrybutora, który przetłumaczyłby nam informacje - kosmetyki z Tresemme z tego co widziałam są tylko w nielicznych sklepach internetowych i na Allegro, sprowadzane z UK w celach czysto handlowych, ponieważ jest to firma zajmująca się tworzeniem produktów profesjonalnych, dla salonów fryzjerskich. W Anglii dostępność produktów z Tresemme jest dużo lepsza niż u nas.
Produkt ma charakterystyczny zapach, dokładnie taki sam jak psikacz - delikatny, ładny, bardzo "salonowy". Za 500 ml zapłaciłam 24 złote i kupiłam TUTAJ KLIK.
Maska Tresemme Thermal Recovery ma za zadanie zapobiegać przesuszaniu się włosów, zatrzymywać w nich wodę, a uprzednio dobrze je nawilżyć, przywrócić pasmom blask, siłę i sprawić, by stały się mocne, zdrowe i odporne na uszkodzenia. Dodatkowo chroni włosy przed szkodliwym działaniem temperatury z suszarki i prostownicy. Zawiera sok z liści aloesu i olejek ze słodkich migdałów, a pełen skład znajdziecie poniżej na zdjęciu, ponieważ co jakiś czas ulega on zmianie, niestety jak doczytałam, na gorsze:
Jak widzicie skład jest długi, mamy tu wspomniane wyżej naturalne składniki (kiedyś były tam jeszcze proteiny soi), silikony, glicerynę, keratynę, jedwab i wiele innych, chemicznych specyfików. Mimo wszystko po przeczytaniu składu maski i znalezieniu słów - sok z aloesu i olej migdałowy, nie byłam w pełni nastawiona na odżywianie włosów. Produkt jest typowo maskujący, wygładzający i otulający, a ze Tresemme działa dobrze na moje włosy - zaryzykowałam.
Maska jest biała i bardzo gęsta, ale mimo swej niesamowitej gęstości - wydajna, oj wydajna. Chyba najwydajniejsza ze wszystkich kosmetyków tego typu jakie znam albo mam. Fajnie, bo starczy na długo i nie zniknie nagle, tak jak np. ostatnio ni z tego ni z owego skończyła mi maska ajurwedyjska. Mniej fajnie, bo zanim ją zużyje, miną wieki.
Na moje włosy wystarczyła mała porcyjka około 20 gram. Produkt rozprowadził się bardzo dobrze. Pierwszy raz Trzymałam go na umytych i wilgotnych włosach tak jak przykazano - 5 minut... plus drugie 5 i jeszcze 5 ;) W sumie 15 minut - od cebulek aż po same końce. Po tym czasie obficie zmyłam maskę wodą, na koniec przepłukując pasma chłodnym strumieniem. Wilgotne włosy były w dotyku niezwykle miękkie i śliskie, mimo, że dobrze je wymyłam. Po wystylizowaniu kosmyków na szczotce mogłam podziwiać efekt końcowy - moje włosy były niesamowicie gładkie, błyszczące, dociążone i jakby grubsze, ale niestety, lekko obciążone. Kolejne 2 razy nakładałam maskę znów na 15 minut, ale około 2-3 centymetry od skalpu i to było to - efekt tak dobry jak poprzednio ale bez obciążania. Za pierwszym razem włosy wytrzymały dwa dni bez mycia (ale myłam rano na pierwszy dzień, więc po nocy i po całym kolejnym dniu zaczęły się przetłuszczać). Kolejne razy, gdy maska nie dotykała skóry głowy, włosy spokojnie mogły na drugi dzień wieczór uchodzić jeszcze za "wyjściowe".
Czy polecam ta maskę? Hmm.. polecam ją każdemu, kto chce wygładzić kłaczki i uchronić je od wysokiej temperatury. Polecę też osobom, które nie mają problemów z przetłuszczaniem się skóry głowy. Maska nada się też dla osób, których włosy nie są skłonne do przeciążania się. Na pewno będzie idealna dla puszących się pasm, niesfornych końcówek czy włosów podniszczonych. Nie jest to jednak moim zdaniem kosmetyk typowo kondycjonujący na dłużej - za dużo tu chemii, za mało dobra. Dla mnie jest to produkt idealny w momencie, kiedy chcę wyglądać dobrze i nie martwić się, że gdzieś coś się spuszy, albo zacznie odstawać. Na co dzień wolę jednak maski z bardziej organicznymi składnikami.
Szczerze mówiąc, produkt mnie nie zawiódł, bo tak jak pisałam, nie oczekiwałam, że nagle sok z aloesu cudownie nawilży mi klaczki, a olej z migdałów je nabłyszczy. Fakt, włosy są nawilżone i błyszczące i na pewno jest to jakaś tam zasługa tych składników, ale nie czarujmy się, polowa INCI to składniki, które mają za zadanie poprawić ogólny wygląd włosa i otulić je filmem, swego rodzaju barierą ochronną przed temperaturą i czynnikami atmosferycznymi. Ich zadaniem jest tez zatrzymać wilgoć we włosie. I tą role maska spełnia. Dodatkowo ilość silikonów w tej masce na pewno uchroni nam włosy przed słońcem i mechanicznymi uszkodzeniami.
Wydaje się być dobra lecz nie kusi mnie :)
OdpowiedzUsuńNo taki wygładzacz, za bardzo nic ponad to, ale jest dobra
UsuńCiekawy produkt, szkoda, że niedostępny stacjonarnie :-(
OdpowiedzUsuńTeż żałuję
UsuńPrezentuje się bardzo ciekawie, lubię takie silikonowe maski.
OdpowiedzUsuńJak sie opamiętam troche z kasą i przyoszczędzę, możemy sie znow poodleweczkować ;)
Usuń