Zarabianie na blogu i współpraca - czy zawsze jesteśmy traktowane z szacunkiem?

Heyka.


Pewnego dnia obejrzałam filmik dość popularnej vlogerki na temat zarabiania na pisaniu/nagrywaniu o kosmetykach (i wszelkiego rodzaju kobiecych gadżetach). Głównym celem tego filmu było uświadomienie, że współpraca ta nie ma polegać tylko i wyłącznie na promowaniu szamponu za 3 zł, które dostałyśmy za darmo, ale na obustronnym poszanowaniu partnera w umowie oraz przede wszystkim na szanowaniu siebie i promowaniu własnego bloga/kanału.



Rzucanie się na wszystko jak na karpia z Lidla może w rezultacie mieć odwrotny skutek niż tego oczekiwałyśmy. Staniemy się w oczach czytelników łase na byle produkt i nie szanujące siebie oraz samego czytelnika/oglądające.



Chciałabym Wam dziś opowiedzieć, jak bardzo brzydko traktują blogerki firmy, które mają w zamyśle jedynie promowanie samego siebie, kosztem naiwnych "pustych lal piszących o kremie na rozstępy".


W swojej krótkiej "karierze" blogowej współpracowałam trzy razy z firmami kosmetycznymi. 



Pierwszą moją współpracą była współpraca z firmą Pilomax. Sama do nich napisałam i otrzymałam odpowiedź pozytywną. Dostałam zestaw kosmetyków, na przetestowanie i opisanie których miałam 3 miesiące. Współpraca idealna wręcz - oni dali mi produkt, ja wywiązałam się z obowiązku testów i wystawienia opinii. Powiedzmy, że jako bardzo początkująca wtedy blogerka, "zarobiłam" 100 zł na kosmetykach, których nie musiałam sobie sama kupić, a które w dodatku były godne polecenia, bo bardzo dobre. KLIK i KLIK. I niestety tu kończy się wszystko co dobre i miłe. Przejdźmy dalej.



Jakiś czas później na rynku zaczęły jak grzyby po deszczu pojawiać się nowe boxy kosmetyczne.  Zdarzyło się tak, że udało mi się trafić na jedną taką firmę, gdy wydawała swój pierwszy box. Kupiłam subskrypcję na 3 pudełka od razu. Pierwsze pudło było średnie, później było coraz lepiej. Moje opinie o boxie były rzetelne, dokładne, zdjęcia zawartości znośne, więc zaproponowano mnie (i jeszcze jednej Youtuberce) współpracę, bo "jako jedyne jesteśmy godne zaufania i fantastycznie wypełniamy swoje blogowe i vlogowe obowiązki". I choć tak jakoś od słowa do słowa w rozmowie z tą drugą współpracującą wyszło, że ma z boxem dużo korzystniejszy układ niż ja, to sprawę olałam. Moje warunki współpracy były i tak całkiem ok.

Współpraca nie była stała i nie było zawartej żadnej umowy "na papierze". Za każdym razem gdy kupowałam nowe pudełko, pytałam, czy współpraca nadal nas obowiązuje. Tak, obowiązuje. Jakiś czas potem okazało się, że twórcy boxa mają małe problemy finansowe i mogą mi zaproponować coś ok 5 zł zniżki za box w ramach naszej współpracy, BO ONI W OGÓLE ZE WSPÓŁPRACY NIE TYLKO ZE MNĄ CHYBA ZREZYGNUJĄ. Jakoś było mi tak głupio łasić się na te 5 zł, że zapłaciłam całą kwotę za boxa, a poza tym byłam w sympatycznych stosunkach z właścicielką i pomyślałam, że skoro mają kłopoty, to nie będę wymagać, by dla mnie obniżali koszt pudła. Kupiłam kolejne i kolejne pudełko nie pytając już o zniżkę i współpracę. Nadal zgodnie w odczuciami opisywałam boxy i okraszałam wpisy porządnymi fotkami.
Wszystko było by ok, bo jestem człowiekiem niezwykle wyrozumiałym, gdyby nie fakt, że dowiedziałam się, że gdy mnie proponowano 5 zł zniżki, druga osoba nadal miała stałe warunki "współpracy", tak bardzo wtedy korzystniejsze niż ja. I współpracuje z boxem do tej pory.

Mam żal. Nie do vlogerki, absolutnie. Nie dlatego, że box nie chciał ze mną współpracować, nie. Mam żal, że byli ze mną nieszczerzy, że nie zostałam potraktowana z szacunkiem. Proponowano mi śmieszne warunki współpracy, bajerowano problemami i różnymi innymi bajeczkami w imię czego i po co? Wystarczyły by dwa zdania: "Słuchaj, chcemy współpracować tylko z jedną osobą, X.Y. ma lepszą oglądalność, przynosi nam więcej klientów, a że jesteśmy małą firmą, to finansowo lepiej wyjdziemy tylko na jednej współpracy. Dziękujemy za wszystko, mamy nadzieję, że nadal zostaniesz z nami".
Niestety, takiej wiadomości nie dostałam nigdy, a z boxa zrezygnowałam. Jakiś czas potem kupiłam go jeszcze raz, bo skusił mnie jeden z kosmetyków, który koniec końców okazał się rozpuszczony, kiedy do mnie dotarł i stracił swoje właściwości. Próbowałam interweniować u właścicieli boxa, ale zignorowanie mojej sprawy utwierdziło mnie tylko w fakcie, że w sumie dobrze się stało, jak się stało.


Gdy pisałam do chyba 20 sklepów internetowych z pytaniem o współpracę, jeden sklep odpisał, że nie prowadzą tego typu działań, 18 sklepów nic mi nie odpisało (byłam wtedy głupia, naiwna i narwana, mój blog miał 5 miesięcy dopiero, a ja wyobrażałam sobie cuda na kiju), a jeden sklep wysłał mi warunki, na podstawie których mogą podjąć  ze mną współpracę. Bardzo mądrze. Nie pamiętam już dokładnie liczb, ale blog musiał istnieć ileś miesięcy i być stale aktualizowany oraz mieć powyżej kilku tysięcy wejść na miesiąc. Czy spełniałam wtedy te warunki? Oczywiście że nie. Ale powoli, małymi kroczakami i regularnymi wpisami udało mi się spełnić wymagania sklepu i podjęłam z nimi współpracę.

Polegała ona na tym, że raz na miesiąc mogę kupić u nich kosmetyk i mam 3 miesiące czasu na przetestowanie go i opisanie na blogu, reklamując przy okazji sklep (w punktach było wymienione wszystko, co każdy wpis miał zawierać w ramach promocji sklepu). Po opublikowaniu wpisu wysyłałam link do odpowiedniej osoby, ona weryfikowała post i zwracano mi pieniądze za kosmetyk na konto. I tak to sobie kilka miesięcy hulało bez zarzutów. Nigdy nie wybierałam produktu droższego niż 45 zł. W warunkach współpracy nie było co prawda wspomniane nic o maksymalnej cenie kosmetyku, ale stwierdziłam, że jak na tak młodego bloga, kosmetyk za niecałe 50 zł nie jest czymś szczególnie wyszukanym.

I ta współpraca też niestety się zakończyła. Dlaczego? Otóż tak jak zawsze, opublikowałam kolejny wpis z zawartymi wszelkimi punktami, które musiałam zawrzeć w poście, aby dostać zwrot pieniędzy. Opis sklepu, link do sklepu, opis produktu, ładne zdjęcia, wszystko na czas. Potem mail z linkiem do recenzji. I na tym się skończyło. Sklep nie wypłacił mi pieniędzy i nigdy nie napisał nawet, że coś w poście było nie tak i nie spełniłam warunków "umowy". Po 3 tygodniach upomniałam się o pieniądze i niestety, mimo, że upłynął już prawie rok od publikacji posta, nie doczekałam się ani odpowiedzi, ani pieniędzy. 


Czemu piszę to wszystko? Bo chciałam Wam pokazać, jak to wygląda z tej gorszej strony, gdy jesteś traktowana jak tania, żywa reklama, której nie należy się na koniec nawet "spadaj".

Film, o którym wspomniałam na początku uświadomił mi, że zostałam po prostu wykorzystana. Dlaczego? Bo sama na to pozwoliłam. Bo w przypadku boxa chciałam ugrać kilkanaście złotych i nie zważałam na to, że jestem gorzej potraktowana. Sama na to pozwoliłam. Właściciele mieli mnie do tego stopnia za głupią i naiwną, że po prostu mnie zbajerowali głupim hasłem i chęcią wywołania u mnie współczucia.
W przypadku sklepu olałam sprawę, a powinnam chociaż tam zadzwonić i zapytać, co jest nie tak i dlaczego nie chcą mi zapłacić za krem, który opisałam, reklamując przy tym kolejny raz ich stronę. Maila mogli olać, ale telefon powinni już chyba odebrać? 

Jeżeli nie będę walczyć o swoje 45 zł, będę nadal wykorzystywana przez niepoważne firmy, i ta poważna nigdy w przyszłości nie zaoferuje mi prawdziwej współpracy za kilkadziesiąt razy więcej. Bo po co? Po co mają mnie szanować, skoro ja sama siebie nie szanuję?


Na koniec, jeśli dotrwałyście, mam hit.

Napisała do mnie na maila apteka, która chciała ze mną podjąć współpracę polegająca na płatnej reklamie ich strony internetowej. Wyszukali sobie w moim blogu, że wspominam (tylko z nazwy, raz) o produkcie, który mają w swojej ofercie.  Pomijam fakt, ze wiadomość była napisana trywialnie i zwracano się do mnie per "ty". Proponowali mi, abym na rok umieściła na swoim blogu baner z odnośnikiem do ich sklepu i dodatkowo przynajmniej raz na miesiąc wspominała o aptece we wpisach. Wszystko za.... 20 zł! I to nawet nie za 20 zł na miesiąc, ale za 20 zł za cały ten rok. Chyba nigdy nie miałam w życiu lepszej propozycji ;)


12 komentarzy :

  1. Apteka przyszalała :D A to fakt, Dziewczyny same się nie szanują i dlatego jesteśmy traktowane jak 'tania reklama' ;) Dostanie ktoś kosmetyk za free, nawet go nie przetestuje i po kilku dniach wrzuca pochlebną recenzję (dziś widziałam taki post).No więc, po co kogoś szanowac, skoro i tak znajdzie się osoba,która napisze za głupi kosmetyk pozytywną recenzję?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeszcze dodam, że mi chiński sklep proponował paletkę cieni, za to, że wrzucę ich banner na bloga na 3 miesiące :D Dziękuję za takie propozycje :P

      Usuń
  2. No nieźle ;p Ja to w współprace póki co się mocno nie bawię, jedynie u Nivea jestem mini ambasadorką, co uważam osobiście za duże osiągnięcie, ale uważam, że póki co jestem za małym blogiem, więc może pod koniec maja dopiero coś zacznę kombinować. :)
    Chętnie zostanę u Ciebie dłużej, a takie wpisy to ja uuuuuwielbiam! ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z blogiem nie jest łatwo. Pisanie recenzji to nie wszystko, jeśli chce się coś osiągnąć, trzeba działać na wielu frontach.
      Mój blog jest na razie mikroblogiem, który ma zaledwie dwa lata. Żebym mogła myśleć o poważnej współpracy, myślę, że musiałabym przestać ograniczać się tylko do recenzji i zmienić go w blog bardziej lifestylowy, dodać więcej porad i wpisów o półproduktach do pielęgnacji. Do tego zrobić bardziej nowoczesną szatę graficzną. Zacząć regularnie pisać, dbać o język i gramatykę (staram się,ale na co dzień jestem raczej śmieszkiem i luzakiem, niż elokwentną i poukładaną kobietą). Powinnam tez odwiedzać eventy, być na bieżąco z nowinkami i odwiedzać wiele osób, aby stać się rozpoznawalną.
      Długa droga przede mną, a Tobie życzę jak najlepiej. Twój blog ma niecały rok i już ponad 90 obserwujących. Całkiem dobry wynik. Powodzenia :)

      Usuń
  3. Wiem o którą sytuację Ci chodzi z tą vlogerką i w tej kwestii powiem Ci: nie przejmuj się. Ja zawsze jak się denerwuję to myślę sobie "to są tylko kosmetyki, nie warto" :) A niestety jest też tak, że youtube się bardziej ceni. Blogów jest ogrom, ciężko się przebić, a ludzie niestety.... nie lubią czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przejmuje sie brakiem jakiegoś kosmetyku za niższą cenę :) denerwuje mnie tylko brak poszanowania drugiej strony

      Usuń
    2. Osobiście lubię szybko wyszukać jakąś wiadomość w internecie i w YouTubie jest to dla mnie nie możlwie. Trzebaby przeglądnąć sporą ilość filmików, gdy na blogach czasem można szybko przefiltrować czy daną informację się znajdzie "ctrl+f" :D

      Usuń
  4. ja nie mogę z firm zagranicznych. za post 300 słów, banner olinkowanie proponują 7$... żal i żenada. odpisałam raz takiego sklepowi że 7 $ to mało jak na mój czas i pracę, to oni do mnie że mogę 8$ xd :D obserwuję z miłą chęcią i zapraszam serdecznie do siebie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt. Troszkę mało. Niedawno czytałam ciekawy wpis o zarabianiu na blogu i o firmie płacącej za rekamy i tam stawki szly w tysiącach ;)

      Usuń
  5. Oj tak współprace to dość kontrowersyjny temat jeżeli chodzi o blogosferę, ale myślę, że za parę lat jak zwiększy się świadomość odnośnie blogowanie to, to się zmieni na lepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blogi to stary temat, mnie się wydaje, że lata świetności mają już za sobą

      Usuń
  6. Bardzo fajnie to wszystko ujęte.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to znak, że post został przeczytany :) Zapraszam więc do dyskusji :)

URODOWE POPOŁUDNIE... © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka