Maska Home Made na super gładkie i pełne blasku włosy!


Heyka.
Post publikuje jeszcze raz (kolejny), bo ten poprzedni był jakiś "chory". Najpierw pokazał się po 20 godzinach a potem zmieniał w wersję roboczą, znikał, pojawiał się, nie ładował filmiku i w ogóle źle z nim było. I to już tak dwa razy.. ;/

Spory czas temu wybrałam się na Rytuał Kerastase, po którym miałam nieziemsko gładkie i pięknie błyszczące włosy. Wiele z Was było zachwyconych efektem, jaki daje wymieszanie ampułki z boosterem. Jednak, nie czarujmy się, efekt choć utrzymuje się długo, to po pewnym czasie znika i trzeba zabieg powtórzyć. Niestety, jest to dosyć droga zabawa i nie każdy może/chce kłaść co chwile chemię na włosy.



Kilka tygodni temu siedziałam sobie w łóżku z laptopem i oglądałam zdobienie paznokci na YouTube. Z boku pojawiły się inne filmiki, między innymi włosowe - wygładzenie, blask, siła i te sprawy (głównie od beautyklove). Kliknęłam, obejrzałam, przeanalizowałam i postanowiłam działać.

Maskę musiałam dopasować do tego, co lubią moje włosy, co znam i co mam w domu. Przemyślałam dokładnie PEH jaki chcę zawrzeć w miksturze i zaczęłam kombinować. Efekt był na prawdę niezły! Włosy stały się niesamowicie błyszczące i pełne witalności. Obecnie jest to moja ulubiona pielęgnacja, a specyfik w składzie wygląda tak:

1. Jako bazy do całości postanowiłam użyć maski z olejem z avocado od Planeta Organica (emolient). Wystarczy około jednej czubatej łyżeczki, ewentualnie dwie, jeśli macie długie włosy. Fajną emolientową bazę można zrobić także na przykład z marokańskiej maski od Planeta Organica, figowej od Organic Shop albo głęboko regenerującej rokitnikowej z Natura Siberica. Nada się każda, która ma w sobie olejki, nawet taka z Glisskura z olejkami.

2. Dodałam jeszcze nieco olejku z avocado, tak z pół łyżeczki. To również emolient. Możcie dodać innego olejku, ze słodkich migdałów, z czarnuszki, lnianego czy z nasion bawełny. Wybierzcie taki, który wasze włosy lubią.

3. Trzecim emolientem jest masło shea. Około jednej płaskiej łyżeczki masła roztopiłam na piecu w metalowej miseczce i dodałam do maski. Masło shea to bardzo odżywczy produkt dla naszych włosów - nawilża je, wygładza, sprawia że są błyszczące i pełne życia. To wspaniała bomba witaminowa szczególnie dla osłabionych i farbowanych pasm.

4. Teraz humekanty. Tutaj pierwsze skrzypce (w sumie ostatnie też) gra aloes. Dolałam do mikstury trochę toniku Avebio (tego aloesowego) i dodałam jeszcze około jedną czubatą łyżkę aloesowego żelu od Skin79. Te dwa produkty od zawsze świetnie sprawdzają mi się na włosach. Nic, nawet najlepsza maska nie daje mi tak świetnego nawilżenia.

5. Proteiny! Do całości dodałam 3 łyżki mleka kokosowego. Niestety, takie mleko jest drogie i nie lubię go spożywać, dlatego u mnie równie fajnie sprawdza się mleko kozie. Poza tym moje pasma jakoś nie przepadają ani za tym kokosowym mlekiem, ani za maskami z olejkami kokosowymi ani za olejkiem kokosowym solo. 
Co do mleka koziego, to tego też nie piję, ale jest świetnym tonikiem dla mojej ceryczy dodatkiem do wody w wannie - odżywia skórę!, więc na pewno zawsze całe zużyję.

6. Więcej protein! Łyżka mojej ukochanej maski od Phyto - Photokeratine. Spokojnie można zastąpić np. B.app z Rossmana - ta maska też jest niesamowita. Jeśli lubicie inne maski keratynowe, również się nadadzą. Przypuszczam, że regeneracyjne maski z Pilomaxa będą odpowiednie.

7. Dodatki nabłyszczające. Przede wszystkim miód. Jedna solidna łyżeczka miodu (u mnie to miód lawendowy) MUSI być w tej masce. 
Miodek przede wszystkim włosy nabłyszcza, ale też, tak samo jak masło shea - jest wielką bombą witaminową. Sprawia, że włosy są odżywione, nawilżone, miękkie w dotyku i mocne.
Miód w takiej mieszance absolutnie nie skleja włosów - sama maska nawet nie jest lepka. Pamiętajcie jednak, że miód lekko rozjaśnia pasma.

8. Mąka ziemniaczana - kolejny nabłyszczacz, bardzo ważny. Wystarczy ok 1/3 łyżeczki. Dobrze jest ją wcześniej przesiać, bo ciężko mieszają się z maską mąkowate grudki. Bez mąki maska też spełnia swoje zadanie, ale włosy błyszczą jakby mniej.

9. Inne. Ten punkt można pominąć, jednak ja do swojej mikstury dodaje jeszcze 5 pompek aktywatora gęstości od Garniera.

Wszystko to dokładnie trzeba wymieszać na idealnie gładką masę. Nie będzie to papka, ale tez nie woda, raczej taka gęsta ciecz. Ja dodatkowo mieszam wszystko takim urządzeniem z IKEA do robienia spienionego mleka - fajnie łączy mi to składniki.

Myjemy włosy, które odsączamy, aby były wilgotne. UWAGA - Muszą być wilgotne - maska na suche pasma zadziała gorzej. 
Wcieramy specyfik i zawijamy włosy w ręcznik, lub wsadzamy pod czepek. Siedzimy tak od 30 do 60 minut. Na całą noc odradzam, włosy będą bardzo obciążone.

Myjemy znów włosy. Raz, lub dwa razy, w zależności od tego, jak dużo w miksturce było olejków, które natłuściły nam pasma.

Suszymy, pozwalany wyschnąć samym, kręcimy, układamy, co kto lubi i woli :)

I tyle. Na koniec cieszymy się z pięknego efektu i gładkich włosów :) 

Taki domowy zabieg wygładzający powtarzam co 2-3 mycie, bo efekt nie zmywa się od razu. Jednakże mam włosy nie farbowane, a łodygi są zdrowe, więc nie wiem jak mikstura zadziała na włosy, które więcej przeszły. 
Do tego musicie pamiętać o równowadze PEH jaką lubią wasze włosy - jeśli czegoś nie tolerują, dodajcie składnika mniej, lub po prostu w ogóle go nie dodawajcie.
Pamiętajcie, ze dodatkowo, poza blaskiem, nasze włosy dostają porządnego odżywienia :)

A na koniec efekt na moich pasmach, na filmiku, który kręciłam co prawda dla koleżanki, ale czemu nie miałabym go wykorzystać i tutaj:

4 komentarze :

Każdy komentarz to znak, że post został przeczytany :) Zapraszam więc do dyskusji :)

URODOWE POPOŁUDNIE... © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka