Heyka!
Wczoraj przyszedł do mnie Chillbox. Nie wiem czemu, ale jakoś z początku nie zachwycił mnie szczególnie. To znaczy, kosmetyki osobno ok, razem jakoś nie tworzyły efektu wow. Postanowiłam na spokojnie przemyśleć recenzję boxa, poogladać kosmetyki, poczytać o nich i dziś, po 24 godzinach namysłu stwierdziłam, że jestem zbyt wybredna, a pudełko nie jest złe, choć dwie rzeczy zupełnie są mi niepotrzebne.
Co tym razem znalazłam w boxie:
1. Korund kosmetyczny, Biocosmetics
Moja buzia uwielbia peelingi, szczególnie peeling od Sylveco, który także jest z korundem. Od teraz mogę samodzielnie tworzyć zdzieraki, a nawet nie wiedziałam, że korund można kupić osobno i po prawdzie, myślałam, że to jakieś sproszkowane zioło... A tu niespodzianka, to jest minerał. Wygląda pięknie, jak bardzo drobnoziarnisty cukier i z pewnością będę go często stosować.
2. Masło shea, Ecoorganic.
Jest lepsze od tego, które dostałam w innym boxie - bardziej tłuste, lepkie, nie kruszy się. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, mnie takie pasuje bardziej. Oczywiście nie mam na nie obecnie żadnego dobrego pomysłu, ale z pewnością niebawem coś wymyślę.
3. Olejek zapachowy do aromaterapii, Aromat. Zapach - magnolia.
Nie. Nie cierpię kwiatowych aromatów do kominków - owoce, ciasta, przyprawy - tak. Kwiaty - nie. Na szczęście moja teściowa lubuje się w tego typu pachnidłach - więc olejek na pewno się nie zmarnuje.
4. "Mężczyzna ze stumilowego lasu" - Douglas Lain, książka.
Krótki opis:
"Życie Christophera Robina Milne’a, syna człowieka, który dał światu Kubusia Puchatka nie jest bajką. Był maltretowany przez sławnego ojca, walczył na frontach II wojny światowej. Obecnie prowadzi księgarnię, w której z założenia nie sprzedaje książek ojca. Wszystko się zmienia, gdy przypadkowo znajduje plakat z Kubusiem Puchatkiem, będący zaproszeniem na wiec protestacyjny w Paryżu w roku 1968. Znany całemu światu jako uroczy chłopiec z bujnymi włosami i wymyślonymi przyjaciółmi, dorosły Christopher stoczy walkę o zdefiniowanie siebie i swojego życia w cieniu ojcowskiego mitu. Douglas Lain łączy poezję z polityką, baśniowość z przemocą, prawdę z fikcją. Paryż 1968 z Wall Street 2012 oraz Kubusiem Puchatkiem."
Sama nie wiem. Ogólnie zdziwiona jestem, kto jest tytułowym bohaterem i jak daleko sięgnie w książce prawda, a co będzie fikcją. Lubię Kubusia Puchatka (Prosiaczek rlz!) i nie wiem czy chce czytać złe rzeczy o autorze tej bajki. Z drugiej jednak strony ciekawi mnie ta fabuła.
UWAGA SPOILER:
Doczytałam, że A.A. Milne wcale nie maltretował syna, a jedynie był wobec niego obojętny i okazywał mu swoje rozczarowanie gdy tylko nadarzyła się okazja. Własnie to pokazane jest w książce - czyli opis fabuły jest lekko przesadzony.
5. Nasiona Chia wraz z plastikowym słoiczkiem.
No przeuroczy jest ten słoiczek! Chia lubię, nawet o niej pisałam. Poczatkowo nie byłam zachwycona, bo mam zapas nasion, ale ostatecznie, kto mógł wiedzieć? A zdrowego puddingu nigdy za wiele, także, jest dobrze :)
6. Tonik oczarowy - Organique.
Podchodziłam do niego jak pies do jeża, bo bałam się o cerę. Jednak poczytałam, pooglądałam, pomyślałam i zdążyłam już kilka razy przemyć nim twarz - robi się całkiem przyjemna i ładna. nic złego się z nią nie podziało przez noc i przez dzisiejszy dzień.
Ładnie pachnie, fajnie nawilża, na pewno zużyje w całości.
7. Plakat F.L.Y. - First Love Yourself - od MillArt.
Nie zrobiłam fotki plakatu. Możecie go zobaczyć TUTAJ . generalnie jest to biała kartka A4 z czarnym napisem. Zupełnie nie dla mnie i zupełnie nie wiem dlaczego taki plakat kosztuje prawie 40 zł. Chyba chodzi o cenę nie tylko wydruku, ale i zaprojektowania. Dla mnie najładniejsza jest sama tuba w której przyjechał. Jestem tutaj zupełnie na nie, ale wiem, ze do jasnych, minimalistycznych pokoi się nada i będzie ładnie wyglądał w antyramie, lub białej ramce.
No i to tyle. Jak widzicie, nie przypasowały mi tylko plakat i aromat. Co do reszty- przemyślałam i polubiłam. Na pewno opiszę Wam niebawem działanie toniku i korundu. Nie zapomnę tez o maśle shea :)
Ogólnie i tak pudełko wypada dużo lepiej od tych, które niedawno widziałam na innych blogach. Przynajmniej w mojej ocenie.
A co Wy sądzicie o kwietniowym Chilboxie?
Taki plakat to można sobie z łatwością wydrukować, faktycznie cena niezbyt zachęcająca :/ Ale poza tym zawartość pudełeczka podoba mi się, szczególnie ucieszyłabym się pewnie z toniku Organique :)
OdpowiedzUsuńChillbox to moim zdaniem najlepszy z boxów! bo są w nim zawarte nie tylko kosmetyki ale również i fajne dodatki. Szkoda tylko, że cena jest dla mnie na tyle nieprzystępna, że nie mogę sobie na niego pozwolić :(
OdpowiedzUsuńBardzo przemyślana zawartość pudełka :)
OdpowiedzUsuń