Pełne nawilżenie, od skóry i cebulek, poprzez włosy, aż po same ich końce


Heyka. 
Z racji mojego przesuszenia skóry głowy, od dobrych 2, a nawet 3 miesięcy przyszło mi nawilżać skalp (a włosy tylko na tym korzystały). Niestety, moje przesuszenie, to nie tylko kwestia słońca i użycia kilku wysuszających kosmetyków, lecz zakażenia, dlatego w moim wypadku produkty nie sprawdziły się "na zawsze". Działały jednak bardzo dobrze doraźnie i jeśli jesteście pewne, że macie przesuszoną skórę głowy jedynie z powodu czynników atmosferycznych, ogrzewania, zmian temperaturowych w pomieszczeniach (klima) czy podrażnił Was SLES albo SLS, to kosmetyki poniżej są dla Was. Niestety, jeśli nie pomogą, wyganiam Was tu i teraz do trychologa (dermatolodzy olewają niestety problemy włosowe), bo być może przesusz jest objawem czegoś niedobrego, co dzieje się w organizmie.
Wszystkie kosmetyki poniżej opisane miały na prawdę zbawienny wpływ na głowę włosy, które były po nich dodatkowo miękkie, nawilżone i pełne blasku.


1. Maska Equilibra, aloesowa.
Wcierałam ją w skalp przez długi okres czasu i przy łagodniejszych dolegliwościach chorobowych spokojnie od mycia do mycia maska załatwiała sprawę. Wystarczyło po umyciu szamponem wmasować Equilibrę w skórę głowy i potrzymać 15 minut, aby dogłębnie nawilżyć skalp na 2 dni.
Na włosy działa rewelacyjnie, a moją recenzje tej maski znajdziecie TUTAJ 


2. Siberica Natura, rokitnikowa maska nawilzająca, głębokie nawilżenie.
Ta maska co prawda została wykończona zanim moja skóra głowy zaczęła mnie drażnić, ale jest to rewelacyjny kosmetyk na pasma. nigdy nie spowodował u mnie podrażnień skalpu, a włosy były po niej jak nowe. Jest to jeden z tych kosmetyków, od powrotu do których powstrzymuje mnie jedynie koszmarnie wysoka cena. kosztuje 35 zł. Gdyby była choć o 10 zł tańsza, od razy wzięłabym dwa słoiczki! Pisałam o niej TUTAJ


3. Sylveco, szampon pszeniczno-owsiany. 
O tym szamponie pisałam TUTAJ. To świetny nawilżający, bardzo łagodny szampon. Dobrze domywa nawet ciężkie produkty do stylizacji, choc kiepsko sie pieni. Może powodować przeproteinowanie, choć ja takiego nie zaobserwowałam. Mam po nim ładne włosy, a skóra głowy jest ukojona.




4. Natura Siberica, rokitnikowy szampon nawilżający
Kolejnym świetnym szamponem jest ten ze zdjęcia powyżej. Mam już drugą butelkę, bo na włosy działa chyba najlepiej. Nigdy mnie nie podrażnił, koi moją skórę na długi czas, ale uwaga - rokitnikowe składy mogą podrażniać bardzo delikatne głowy. 



5. Babuszka Agafii, nawilżająca maska siedmiu sił, przyspieszająca wzrost włosa.
Maska o ciekawej, lekko galaretowatej konsystencji, dobrze nawilża i koi. Wcieram ją w sam skalp, bo torebeczka ma tylko 100 ml. Na włosy u nasady działa dobrze, lekko je unosi, ładnie po niej lśnią. Z reguły ziołowe Agafii wysuszają mi pasma, ta na prawdę nawilża i jest niesłychanie tania, bo kosztuje ok 4 zł.


6. Żel aloesowy.
Wybierajcie takie, gdzie jest jak największe stężenie aloesu i nie ma w składzie alkoholi wysuszających. W ogóle - najlepszy jest w tym wypadku jak najkrótszy skład.
Ja najbardziej cenię sobie żel ze Skin79, jest ogromny, całkiem ładnie pachnie i najlepiej nawilża zarówno skalp jak i włosy. Na skore używam tylko gdy czuję przesusz - nie wielką ilość rozcieram w dłoniach i wmasowuję. Na włosy - porządną porcję przed myciem.
Jeśli jednak boicie się koreańskich kosmetyków, polecam żel Gorvita, do kupienia w aptekach, a i jest fajną opcja na włosy przed myciem, bo jest tańszy od Skin79.






Nie polecam natomiast żelu z Aboca - ma kiepski wpływ na skórę - podrażnia, a na włosach zachowuje się nieodpowiednio - po jego użyciu pasma zbijają się w strąki.



7. Natura Siberica - rokitnikowa odżywka nawilżająca.
Ja wcieram ją także w skórę, bo mi pomaga, ale jeśli nie praktykujecie takiego podejścia do odżywek, to spokojnie możecie nawilżać nią włosy. Działa rewelacyjnie, pasma są nawilżone, sypkie i pełne blasku. Do tego miękkie i ślicznie pachnące :)
Często dodaje ją do mieszanych masek, aby podniosła nawilżające działanie specyfików.





8. Avebio, tonik aloesowy.
Dodaję do do wszystkiego, do masek, odżywek, wcierek... Samoistnie również wcieram nie raz w skalp albo po myciu we włosy. To co robi z pasmami to magia - zero puszenia, zero strączkowania, przepięknie nawilżone, gładkie włosy. 
Ze skórą głowy jest różnie, zależy jaki jest jej stan. Na lekkie wysuszenie pomaga, na poważne jest za lekki, mimo maksymalnego stężenia aloesu w składzie. 





9. Nasiona chia, jako składnik diety.
Pisałam o nich TUTAJ - świetnie nawadniają organizm od wewnątrz.




10. Biostymina.
O biostyminie pisałam z kolei tutaj: KLIK
Można ja dodawać do maski (świetnie podnosi właściwości nawilżające kosmetyków), dodawać do wcierek, albo używać jej samoistnie jako wcierki. Włosy są po niej bardzo ładne, a skóra spokojna i ukojona, choć tak samo jak tonik, jest to ciecz o gęstości wody, więc na ogromne przesuszenie słabo pomoże.




11. Filtrowana woda.
Woda z kranu zawiera wiele metali ciężkich, chlor i kamień. Dobrze jest ostatnie, chłodne płukanie zrobić w przefiltrowanej wodzie, a nawet przefiltrowanej i przegotowanej. Ja wody jednak nie gotuje, bo potem denerwuje mnie czekanie aż ostygnie.
Woda przepuszczona przez filtr Britta ma bardzo fajne działanie nie tylko na skórę głowy, z której wymywa "złe" składniki z wody prostu z kranu, ale tez wspaniale zmiękcza sztywniejsze włosy i dobrze je wygładza.


12. Woda aloesowa DiY.
W czasie walki  z bardzo przesuszoną skóra głowy, ta woda przynosiła mi ulgę. Do buteleczki z atomizerem, o pojemności 100 ml wrzuciłam łyżeczkę żelu Skin79 i łyżeczkę żelu z Gorvity. Zalałam do pełna filtrowaną, przegotowaną i wystudzoną wodą i dobrze wymieszałam, aby żele się rozpuściły. Taka miksturka wspaniale wpływa na skalp i koi podrażnienia, ale też jest mega  dobrym rozwiązaniem dla suchych włosów. Można delikatnie spryskiwać pasma mgiełka, a woda po wyschnięciu wcale ich nie obciąża, tylko nadaje miękkości i blasku.




I to na razie tyle. Wszystko zostało przeze mnie przetestowane przez ostatnie 8 miesięcy. Oczywiście na rynku znajdziemy setki o ile nie tysiące czy setki tysięcy kosmetyków nawilżających. Jest i nawet kolagen graphite do skóry głowy, który podobno nie tylko nawilża i normuje stan skalpu, ale także potrafi zdziałać cuda na kiju z wypadającymi włosami. Niestety, nie testowałam, bo jest koszmarnie drogi i jakoś z obecnymi problemami skórnymi nie ciągnie mnie do tak innowacyjnej techniki regeneracji skalpu. Ale no cóż, zobaczymy, co powiem za jakiś czas, kiedy już się porządnie wyleczę.

A Wy jak nawilżacie skalp i włosy?

13 komentarzy :

  1. Ostatnio polubiłam się z Sylveco, toteż chętnie wypróbowałabym zaprezentowany przez Ciebie szampon. Miłego dnia :***

    OdpowiedzUsuń
  2. maskę Siedmiu Sił mam i sobie bardzo chwalę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wykorzystam Twoje doświadczenia z nawilżaniem u siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze muszę sobie spisać i też spróbować ;p co do żelu aloesowego to lepszy i tańszy jest z holika holika dostępny na myasia.pl - 99% aloesu! do tego ma piękne opakowanie w kształcie liścia aolesu cena ok 29zł za 250ml ( jakiś czas temu była promocja i kupowałam a 23zł)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj tak, maska 7 sił od babci agafii cudownie nawilża i koi skalp, bardzo lubię jej używać w ten sposób ;)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to znak, że post został przeczytany :) Zapraszam więc do dyskusji :)

URODOWE POPOŁUDNIE... © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka