Zapuszczanie włosów, a podcinanie końcówek

Hey,
dziś miał być post o zapuszczaniu i będzie, ale nieco rozszerzony.
Tak się składa, że kilka dni temu byłam zmuszona wyciągnąć mój stary mikroskop, który ma już ze 21 lat. Mniejsza o powód, ważne jest, że przy okazji zmontowania urządzenia postanowiłam obejrzeć swoje włosy w powiększeniu. Mikroskop jest stary, miałam 8 lat kiedy go dostałam, trochę źle ostrzy i ma wiele zabrudzeń wewnątrz szkieł, ale to, co mnie interesowało - zobaczyłam.
Wybrałam pierwszy włos wyglądający tak trochę średnio, z górnej części głowy, gdzie włosy nie były podcinane od marca, a jedynie farbowane, traktowane trwałą i degażowane tępymi nożyczkami. Jego końcówka bez sprzętu nie była idealna, ale nie sądziłam, że jest aż tak źle i zniszczenie sięga tak daleko w górę włosa! Jeszcze tydzień temu wahałam się iść podciąć włosy, a teraz wiem, że zrobiłam dobrze, bo przynajmniej w dolnych partiach zatrzymałam postępujące zniszczenia po trwałej. Udało mi się potem znaleźć jeszcze jeden poważnie uszkodzony włosek, który dziwnie odstawał od fryzury.

Te dwa włosy poniżej w ciągu 14 miesięcy przeszły 2 farbowania i jedną trwałą. 2 miesiące temu były obcinane i degażowane, gdzie już po 2 tygodniach zaczęły się rozdwajać, a większość z nich ma białą końcówkę.



Drugi włos wybrałam z tyłu głowy, tuż nad karkiem, gdzie niedawno pasma były przycinane, szybciej rosną i raczej nie mam tam już śladu po ondulacji. Prezentował się o niebo lepiej - prosta końcówka, jednolita struktura, brak ubytków.


W ciągu ostatnich dni biłam się z myślami - czy zapuszczać to co mam, czy pielęgnować i regularnie ścinać to co jest brzydkie i nie do uratowania i zapuszczać dopiero po pozbyciu się całości zniszczeń. Z bólem serca wybrałam druga opcję. Postanowiłam, że lepiej będzie rok tkwić we włosach do ramion, ale za to coraz ładniejszych i zdrowszych, niż zapuścić byle co, a potem i tak być zmuszona do ścięcia wszystkiego co urosło - bo suche, łamliwe, nijakie.
Nie od dziś wiadomo, że podcinanie jest bardzo ważne nawet podczas zapuszczania. Teraz już wiem, że nie dam rady tego obejść.
--------------------------------------------
A teraz o wzroście włosów. Może część z Was pamięta, miesiąc temu, po regularnym olejowaniu skalpu olejkami na wzrost od Natura Siberica, przybyło mi 1,8 cm. W tym miesiącu olejowałam skórę głowy tylko 10 razy, 6 razy nacierałam cebulki sokiem z surowej rzepy i robiłam płukanki z kawy. Przyrost wyniosł... 9 mm. O połowę mniej. Jestem tym faktem nieco przybita, wiec chyba czas wrócić do regularnego olejowania mixem olei od NS. Opracowałam sobie tez nowy sposób mierzenia włosów - już nie po odroście, bo przez płukanki zaczyna się zacierać. Teraz będę mierzyć długość pasma przy przedziałku. Obecnie kosmyk ma 26 cm, a długość która chce osiągnąć, to 50 cm.  Przy moim planie pielęgnacji i podcinania jak nic 2,5- 3 lat ciężkiej pracy i cierpliwości. No cóż, Dam radę :)

14 komentarzy :

  1. Polecam Ci domową wcierke kawową. Stosowałam mnóstwo drogich przyspieszaczy i żaden nic nie zdziałał... :( ale odkryłam bardzo tani sposób, który daje mi 2 cm miesięcznie gdzie naturalnie moje włosy w tym czasie wyciągają niemal 1 cm. Zaparzam ok 3 kopiate łyżeczki kawy w kubku, czekam aż ostygnie i odcedzam fusy a esencję wcieram w skóre głowy i nie musze wcale sobie żałować bo wiem, że gdy mi się skończy- zrobię sobie kolejną porcję. Domową wcierkę przetrzymuję w lodowce do 6 dni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wcierkę aplikuję na skalp nie mniej niz na 35 minut przed myciem bo krocej nie ma sensu i wartosciowe skladniki nie wnikną tak jak trzeba, ale najczęsciej gdy siedzę w domu, trzymam ją nawet do 3 godzin na glowie i nic złego sie nie dzieje. Ważne żeby ta kawa była mocna a nie lura i nie martw się o kolor- ja nie zauważylam żadnej zmiany w odcieniu, podczas mycia wszystko ladnie się wypłukuje. :)

      Usuń
    2. Muszę koniecznie spróbować! Kawa obojętnie jaka? Taka z Biedronki i innych tanich i pewnych się na da?

      Usuń
  2. Czasami lepiej podciac włosy jeśli faktycznie są zniszczone :-( Gratuluję dobrego porostu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no wlasnie 2,7 cm w 2 miesiace to dla mnie zdecydowanie mało :(

      Usuń
  3. Faktycznie włos po przejściach widocznie pod mikroskopem jest cieńszy! (o wiele) od zdrowego, no i wiadomo,że porowatość większa, ubytki widocznie pną się ku górze łodygi. Zastanawiam się czy jak już docierają do zdrowej partii to się zatrzymują czy "kaleczą" zdrowy włos? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Ja mam tą samą mękę, zapuszczam i cały czas ścinam ...to żadna motywacja, non stop ścinać, ale co zrobić :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba kalecza zdrowe włosy, bo naruszają ich stabilna strukturę :(

      Usuń
  4. Próbowałaś metody inwersji w olejowaniu skalpu? Pisałam o niej na blogu kiedyś. U mnie się nie sprawdziła,ale wiele osób ją chwali.

    OdpowiedzUsuń
  5. zyczę powodzenia w dalszym zapuszczaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przydał by mi się taki przegląd włosów pod mikroskopem, włosy może i zniszczone ale dasz radę je "naprawić" :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurcze ja bym musiała ściąć włosy do ramion albo krócej żeby pozbyć się wszystkich zniszczonych więc wolę regularnie podcinać co jakiś czas . W tej chwili robiąc przedziałek na środku głowy, po przełożeniu włosów na jedną stronę i mierząc w najdłuższym miejscu mam 56cm. Musiałabym ściąć do 26cm żeby pozbyć się tych brzydkich ;/ nie ma mowy żebym ścięła 30cm ^^

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to znak, że post został przeczytany :) Zapraszam więc do dyskusji :)

URODOWE POPOŁUDNIE... © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka