Organiczny Rokitnik - mało fajny balsam do włosów Planeta Organica

Witam :)Nie wiem czy gdzieś tak doczytałyście, ale po tygodniu ajurwedyjskim przyszedł czas na tydzień rokitnika organicznego. O ile szamponowi należy się osobny, lepszy post, tak dzięki balsamowi spasowałam już dziś, po dwóch dniach. 



Ale od początku.Balsam przyjechał w butli charakterystycznej dla rosyjskich balsamów - wysokiej, dość wąskiej i twardej, z beznadziejnym aplikatorem, który ma za mały otwór do tak gęstych substancji. Kosztował 15 zł za 360 ml. Kosmetyk ma delikatny, owocowy zapach i jasny, pomarańczowy kolor. Nakłada się dobrze i nie spływa z włosów. Co obiecuje nam producent:Odżywka na bazie organicznego oleju arktycznego rokitnika ostrożnie i delikatnie pielęgnuje skórę głowy, pomaga zregenerować zniszczone farbowaniem, suche włosy. Poprawi strukturę i zewnętrzny wygląd włosów, dodając im siły i zdrowego blasku, sprzyja wzrostowi włosów. Nie zawiera sztucznych barwników, SLS, parabenów, nie jest testowany na zwierzętach. Skład: Aqua, Hippophae Rhamnoides Pulp Oil (organic sea buckthorn), Dicocoylethyl Hydroxyethylmonium Methosulfate, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Linum Usitassimum Seed Oil (Siberian oil flax), Pulmonaria Officinalis Extract (extract lungwort), Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Cellulose Gum, Parfum, Citric Acid, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid. Ok, ale co ja mogę powiedzieć dobrego o tym balsamie? Włosy, są miękkie, przyjemne. I tyle. Niestety delikatnych, zniszczonych końcówek nie ujarzmił – fruwają na wszystkie strony i wyglądam jak piorunem trzasnięta. Nie czuje odżywienia i nawilżenia, włosy mniej błyszczą i chociaż są ładne, nie jest to nic co by mnie zachwyciło. Czuje się, jakbym nic dobrego nie zrobiła dla włosów i aż mnie korci żeby ponakładać coś, co da im jakiś zysk i dobroci, bo mam wrażenie, że cofnęłam się w pielęgnacji i przesuszyłam pasma. Ten balsam zdecydowanie nie powinien być kosmetykiem do cienkich, zniszczonych i suchych włosów, bo średnio sobie z nimi radzi. Jutro otworze maskę z linii rokitnikowej, ale z Natury Siberici i zobaczymy, co mi da ten drugi kosmetyk.  Foto z wtorku, po lakierowaniu, bez rozczesywania. Tu komentarz jest chyba zbędny.



Dla porównania foto z aktualizacji, jeden dzień różnicy:



Foto z dziś (środa, po lakierowaniu, po rozczesaniu). Wygląda to lepiej, ale prawa strona nadal jest postrzępiona. Sorrki za światło, ale późno bylo i miałam tylko lapmy, stąd różnica w oswietleniu i kolorze - wlosy na czubku glowy nie sa takie matowe:P


Więcej nie dam rady, nie będę kontynuować używania tego balsamu samoistnie. Chociaż gdy pisze ten post włosy już przyklapały i nie są spuszone, to nie mam zamiaru czekać za każdym 4 godzin aż łaskawie zaczną normalnie wyglądać. 

Ps. Zauważyłyście  że nie ma już moich długich kikutków przy twarzy? Byłam wczoraj wyrównać lekko włosy i ściąć te długaśne, beznadziejne ogonki :D

Edit, zdjęcie z czwartku, po nocy. Jakość tragiczna, bo robione komórką w ciemnym pomieszczeniu, ale chyba coś tam widać:


2 komentarze :

  1. Włosy wyglądają pomimo niewypału na nawilżone :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda,że się nie sprawdził. Włoski śliczne po fryzjerze :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to znak, że post został przeczytany :) Zapraszam więc do dyskusji :)

URODOWE POPOŁUDNIE... © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka