Dziś, w ramach miesiąca wzmożonego olejowania, chciałam Wam przedstawić olejek rokitnikowy, o którym mało czytam na Wizażu czy na Waszych blogach, a szkoda, bo jest to olej - cud.
Moja przygoda z rokitnikiem zaczęła się w momencie gdy kupiłam olej na porost włosów, który to zawiera rokitnikowy olejek. Już wtedy zauważyłam wyraźną poprawę kondycji włosów, podczas korzystania z produktu. Zaczęłam zagłębiać się w temat i całkiem przypadkiem powstał ten (KLIK) post, który do reszty przekonał mnie o zakupie czystego oleju z rokitnika.
Nie będę się rozpisywała na temat cudownych właściwości ogólnych tego owocu, bo wszystko zostało już opisane przez Panią Olgę Pietraszewską w poście z linku. Chciałabym się skupić na moich odczuciach.
Przede wszystkim olej kupiłam stacjonarnie i za 100 ml zapłaciłam 36 zł. W sklepach internetowych ten sam olej widziałam za 60 zł i to w butelkach 50 ml. Polecam więc rozejrzeć się albo zamówić przez aptekę. Ja kupiłam w Radosnej, jest u nas najtańsza.
Olejek dostałam w ciemnej, szklanej butelce z korkiem posiadającym zabezpieczenie przed pierwszym otwarciem. Po otworzeniu atakuje nas charakterystyczny zapach. Mnie raz się on podoba, raz nie. Jest cierpki, lekko gorzki i kwaśny zarazem, czasem wydaje mi się świeży, a czasem pachnie jak zepsuty owoc - nie wiem od czego to zależy, bo cały czas mam ta samą butelkę z taką samą zawartością.
Olejek ma intensywnie pomarańczowy kolor. Lekko barwi włosy, ale zmyty 2 razy znika. Nałożony na skórę wygląda przerażająco, ale bez problemu zmywa się nawet samą wodą i buzia nie jest pomarańczowa.
Moje doświadczenia z tym olejem:
Od razu powiem, że oleju nie piję - po oleju lnianym miałam taki wysyp, że boję się teraz każdego oleju używanego wewnętrznie.
Olej nakładam na włosy, na ok 2 godziny przed myciem. Rozprowadza się rewelacyjnie, ponieważ jest niezbyt gęsty, nawet lekko wodnisty. Włosy mają po nim intensywnie pomarańczową barwę, ale dobrze wymyte nie są nim zafarbowane. Wrażenia po wysuszeniu są nie do opisania. Początkowo myślałam, że najlepszy na świecie jest olej ze słodkich migdałów, ale to własnie rokitnikowy jest tym ideałem. Włosy błyszczą jak marzenie, są sypkie, ale dociążone, miękkie, mięsiste, pełne życia i cudownie się układają. Gdyby nie to, że mam w domu kilka olei, to używałabym tylko tego z rokitnika. Uwielbiam moje pasma po olejowaniu tym produktem. Po prostu uwielbiam.
Twarz. Zdarza mi się nalać olejku na wacik i przetrzeć nim cerę. Wyglądam wtedy dość komicznie, ale po zmyciu produktu, buzia jest nawilżona, bardzo promienna i odżywiona. Punktowo nakładam na wszelkiego rodzaju poważne niedoskonałości i to na prawdę działa. Olejek bardzo dobrze goi wszelkie paskudztwa, których nie chcę na mojej buzi, zwłaszcza po wspomnianym wcześniej wysypie po lnianym oleju. Cudownie działa w połączeniu z odżywczymi maskami na twarz, na przykład z fitoaktywną maseczką Agafii.
Ciało. Olejek dolewam do wszystkiego, szczególnie do masła do ciała. Początkowo byłam zachwycona działaniem pomarańczowego masła Agafii, ale dopiero po dodaniu oleju z rokitnika osiągnęłam stan idealny - cudownie miękka, elastyczna, nawilżona skóra. Aksamitna, sprężysta i zdrowa. Do tego zyskuje fajny koloryt, dzięki intensywnej barwie rokitnika.
Jedyne co mnie nie zachwyciło to płukanka z naparu owoców rokitnika - przede wszystkim myślałam, że napar będzie rudy, a jego kolor jest praktycznie bezbarwny, jak woda. Po drugie, praktycznie nic ciekawego na moich włosach nie zdziałał - były takie zwyczajne, nawet lekko spuszone. Zostanę więc tylko przy fenomenalnym olejku, a napary będę pić ;)
Jedyne co mnie nie zachwyciło to płukanka z naparu owoców rokitnika - przede wszystkim myślałam, że napar będzie rudy, a jego kolor jest praktycznie bezbarwny, jak woda. Po drugie, praktycznie nic ciekawego na moich włosach nie zdziałał - były takie zwyczajne, nawet lekko spuszone. Zostanę więc tylko przy fenomenalnym olejku, a napary będę pić ;)
I na koniec: jeśli szukacie gotowych kosmetyków z wyciągiem z rokitnika, Natura Siberica ma nową linię kosmetyków rokitnikiem. Mam z tej serii 3 oleje (na porost, na końcówki i na długość), piankę-mus, spray odżywczy, szampon i dwie odzywki. Są to moje najlepsze kosmetyki. Nie znam obecnie nic lepszego co miało by podobne zadania do spełnienia, co te kosmetyki.
Yep, rokitnik górą :)
wydaje sie bardzo ciekawy: )
OdpowiedzUsuńjest ciekawy. Dziś mam kryzys na głowie po płukance z hibiskusa i jak tylko wrócę do domu, rokitnik wyląduje na całej głowie
Usuńczytałam o nim same pozytywy, a że kocham oleje to na pewno trafi do mnie ;)
OdpowiedzUsuńpolecam, ale najpierw pooglądaj ceny w różnych aptekach i sklepach, bo można przepłacić na prawdę dużą kasę
UsuńTeż uwielbiam ten olej. Jeden z moich ulubionych!
OdpowiedzUsuńooo, to jest nas dwie :D
UsuńSamego oleju nie miałam,ale planuję mieć :))))
OdpowiedzUsuńNapisz potem jak wrażenia
UsuńCiekawy artykuł. Również stosuję regularnie :)
OdpowiedzUsuń